Gymghana 5 w San Francisco

Na stronie internetowej DC Shoes pojawił się w poniedziałek nowy film z cyklu Gymghana z Kenem Blockiem w roli głównej. Tym razem Ken, za kierownicą Forda Fiesty HFHV z 650 konnym silnikiem, postanowił podbić metropolię San Francisco. Mając w pamięci ostatnie edycje Gymghany, które wbijają widza w fotel, trudno było sobie wyobrazić, co nowego może przygotować ekipa z DC Shoes.

Po spektakularnej czwórce, obfitującej w efekty pirotechniczne, zabawne scenki, wykreowane postaci oraz wiele innych smaczków, nowy scenariusz przewidywał oszczędniejszą formę w zakresie kreacji. Autorzy skupili się głównie na ewolucjach Kena i krajobrazie miasta, starając się wysycić czystą esencję z tego połączenia. Efektem pracy ekipy jest filmowy majstersztyk. Cała konstrukcja przypomina trybiki zegarka, choć według mnie montażowo lepsza była czwórka. Tam montażyści mieli chyba najwięcej frajdy i oddali w ręce widzów niesamowite dzieło.

Tutaj wchodzimy w inny klimat, żarty się skończyły i nadszedł czas pokazać prawdziwą elegancję. W scenariuszu nie ma już żadnych nagłych, szokujących zwrotów akcji i osobnych bohaterów, takich jak Kelly Bolton w roli goryla. Politycznych haseł a la „Obama can’t Gymghana”, czy zabawy z symbolami, niekoniecznie z polityką związanymi, też nie znajdziemy. Autorzy powściągnęli swoje skłonności do żartów i tym razem przedstawili swoim fanom obraz o bardziej doniosłym charakterze.

Zdjęcia przedstawiające głuche, opuszczone, wielkie miasto, w którym słychać tylko trzepot ptasich skrzydeł i ryk Forda, mają w sobie wiele subtelności. Choć na pierwszym planie rozgrywa się brutalna i dzika walka uliczna, realizatorzy zadbali by całość popisów zdawała  się być niezwykle lekka i ułagodzona. Klasy dodają wspaniałe lotnicze zdjęcia, podkreślające majestatyczny charakter San Francisco. Warto wspomnieć, że realizatorzy użyli do nagrywania również sprzętu aerocam. Mam nadzieję, że kolejna Gymghana nie zacznie wchodzić w stylistykę współczesnych reklam samochodów i nie zagubi się po drodze w formie.

Przygotowana trasa w pełni wykorzystywała różnorodność terenu. Ken miał do pokonania zarówno długie płaskie proste w samym centrum, jak i kręte serpentyny w granicach miasta, z których rozpościerała się panorama całej metropolii. Pagórkowaty teren idealnie nadawał się do tygrysich skoków, które można zaanalizować dogłębnie dzięki efektownemu slow-motion. Zdumiewa również wielość ujęć pojedynczej sytuacji i ich idealne montażowe przycięcia.

W 6 minucie, zaledwie na 35 sekund pojawia się na motocrossie Travis Pastrana. Szkoda, że tak krótko, bowiem oglądanie tej ekstremalnej pary w akcji to prawdziwa uczta. Jednak najbardziej widowiskową sceną jest jazda na płynącej barce. Ujęcia w planie totalnym budzą respekt. Dopełnieniem obrazów jest kawałek „Come Sail Away” legendarnego rockowego zespołu Styx, który puentuje piątą edycję gymghany optymistycznym akcentem.

2 myśli w temacie “Gymghana 5 w San Francisco”

    1. Myślę, że bez kłopotu;) Kręcili odcinek za odcinkiem. Po zakończeniu jednej sceny z pewnością mieszkańcy mogli już się normalnie poruszać. Pomijając już kwestię organizacji planu, operatorzy i montażyści świetnie wiedzą, co lubi ludzkie oko i jak je skutecznie oszukać. Podobnie do zobrazowania jednej sytuacji używali kilku kierunków, ale niekoniecznie zmontowane już zdjęcia muszą zgadzać się z tym jednostkowym przejazdem. Ważne żeby pasowały do naszego oka:)

Skomentuj Szczepan Wojdyła Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *